11 lutego 2011

Książka

                                    Miley Cyrus
                           DROGA DO SŁAWY
               Nie tylko motyle i kwiaty część2
    Nie pomagało nawet to, że zawsze miałam w sobie tyle energii. Nie było mowy, żebym przez kilka godzin siedziała bez ruchu, w skupieniu. Nikt nie wiedział, jak sobie ze mną poradzić. Nie chodzi o to, że byłam niegrzeczna, ale nie potrafiłam być cicho. W którejś klasie już pierwszego dnia zajęć nauczycielka zagroziła mi, że jeśli powiem jeszcze jedno słowo, zostanę za karę po lekcjach. Odwróciłam się do koleżanki i szepnęłam: "Jeszcze jedno słowo". BUM! I musiałam zostać po lekcjach. Za szeptanie. I to pierwszego dnia szkoły. Miałam szczęście, że nauczycielka nie słyszała, co powiedziałam, bo kto wie, jaką jeszcze karę bym dostała.
     W szkole zawsze chciałam być sobąb i wcale się tego nie wstydziłam. Miałam wiele do powiedzenia, brałam udział w przedstawieniach i koncertach. Zbierałam dobre stopnie. Miałam ogromne marzenia. To nie do końca definicja "spoko dziewczyny". Większość dzieciaków boi się, że nie będą pasować do swojego środowiska. Ja obawiałam się tego, że  będe się zanadto wyróżniać. Chciałam być wyjątkowa, nieco ekscentryczna, inna. Ale wyróżnianie się poprzez opuszczanie najważniejszego początku roku szkolnego było tym, czego pragnęłam najbardziej.
    Gdy wróciłam do Nashville i poszłam do szóstej klasy- dwa tygodnie po rozpoczęciu roku- moi starzy przyjaciele wyglądali na uradowanych, że mnie widzą, i wszystko wskazywało na to, że życie wróciło do normy. Pomyślałam sobie, że udało mi się uniknąć najgorszego i niepotrzebnie się tak bałam. Wkrótce jednak zdałam sobie sprawę, że nie jest aż tak różowo. Razem z jedną z moich przyjaciółek, nazwijmy ją Rachel (oczywiście nie jest jej prawdziwe imię), zaczęłyśmy się zbliżać do jednej grupy dziewczyn w naszej klasie. Nie bardzo wiedziałam, jak je wtedy określić, czy są "spoko", czy są "przeciętne", teraz zresztą też tego nie potrafię. Ale z jakiegoś powodu była to grupa, do której chciałam należeć.
   Pierwsza oznaka nadciągających kłopotów była tak maleńka, że w zasadzie niemożliwa do zauważenia. Po matmie zatrzymałyśmy się przy szafkach. Opowiedziałam jakiś dowcip i przywódczyni grupy - nazwijmy ją WL, czyli Wredna Liderka- przewróciła oczami. To było to: maleńki znak, trwający pół sekundy. Ale byłam w szóstej klasie, wtedy wszystko miało znaczenie. Co wtedy zrobiłam? Oczywiście nic. Każdy, kto ma szósta klasę za sobą, wie, jak to jest. Gdybym wprost powiedziała coś takiego jak: "O co ci chodzi?", WL z wyższością odpowiedziałaby: "Nie mam pojęcia, o czym mówisz", i poczyłabym się upokorzona. Dlatego udałam, że nic nie zauważyłam. Postarałam się o tym zapomnieć.
   Ale potem pojawiły się kolejne znaki. Kilka dni później postawiłam na stoliku w stołówce tacę z obiadem i usłyszałam burknięcie. W następnym tygodniu przyszłam do szkoły w nowiutkiej kurtce. Powiedziałam, że podoba mi się ten ciuch "Poważnie?"
- zdarwiła jedna z dziewczyn i spojrzała na mnie tak, że mnie zmroziło.
   Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem przewrażliwiona. Byłam wyrzutkiem. Dlaczego moje przyjaciółki odwróciły się ode mnie? Nie miałam pojęcia, co było powodem, ale tak było.
 Witajcie w szóstoklasowym piekle 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz napisać jaki kolwiek komentarz, dostosuj się do zasad:
-nie używaj wulgaryzmów
-nie podszywaj się pod Miley Cyrus
-nie obrażaj innych
-zachowaj ostrożność
Zły komentarz będzie natychmiast usuwany, dziękuje.